Leśne ostępy

No i skończyły się wakacje a wraz z nimi nasza podróż po irlandzkich wertepach . W tym roku pod wpływem impulsu , jednocześnie z ufnością oddałam plany urlopowe w ręce mego partnera życiowego – Krzysia . Powróciwszy z podpisanym papirusem , na którym widniały daty okreslajace dwa tygodnie wolności od roboty za ” prawdziwe pieniądze ” rzuciłam od progu :

– Urlop zatwierdzony ! Teraz mnie zaskocz !

I zaskoczył mnie faktycznie . Na każdym obszarze . Po pierwsze , że potraktował tę prośbę dosłownie i dopiero po dotarciu na miejsce dowiadywałam się gdzie przyjechaliśmy . Po drugie nie byłam obciążona dokonywaniem zakupów na wyjazd , gdyż konsekwentnie trzymał w tajemnicy cel podróży . A po trzecie i czwarte moja rola w zasadzie sprowadziła się do tego , iż miałam wsiąść w auto i dowieżć tyłek na miejsce . Cudnie było nie musieć dokonywać wyborów . Podróżować jedynie z pewną dozą ekscytacji , co się wydarzy .

Spakowałam więc walizkę z ciuchami na każdą okazję . I sweterki i bluzy i suknię , która jak się uprzeć mogła pełnić rolę ” wyjściówki ” . Doładowałam trzy pary butów i akcesoria potrzebne do utrzymania higieny . Zapakowałam cztery litery do pojazdu i …. w drogę .

W dwie i półgodziny jazdy zostałam dowieziona w leśną głuszę . I nie jest to żaden eufemizm . Nasze miejsce noclegowe to była chałupa pośrodku niczego . To znaczy były drzewa , kawałek trawy , kolejne drzewa , zarośnięty pałkami wodnymi dół i wiecej drzew . Powitał nas tam własciciel o blond czuprynie . Na bosaka . W czarnych , skórzanych portkach . Jawił mi się niczym Anioł – Harleyowiec. A Harley stał obok domostwa . I była jeszcze pies . Pies w przeciwieńswie do własciciela był czarny jak diabeł . Po krótkim przywitaniu , rzeczony własciciel wręczył nam mizerny kluczyk do chałupki , wskazał drogę i wrócił do swoich spraw .

Wypakowaliśmy więc swoje toboły i wkroczyliśmy do lesnej chatki . Zachwytom nie było końca . Na niewielkiej przestrzeni mieszkalnej znaleźliśmy  salon z aneksem kuchennym , wyposażoną w prysznic łazienko-ubikację , a po wdrapaniu się na drabino-schody i przeciśnięciu się przez dziurę w suficie odkryta została sypialnia na poddaszu z uroczymi lampkami nocnymi i oknem  , przez które do środka wdzierała się jakaś roślinność . Zieleń na pewno była motywem przewodnim tej częsci naszej wyprawy. Drzewa , krzaczorki , łany traw ….To wszystko atakowało przez każdy oszklony otwór. Nie wyłączając kibelka , skąd również rozpościerał się malowniczy widok w kolorze nadziei. W mojej szczęśliwej głowie , zabrzmiało dziwne pytanie .

A co my tu bedziemy robić przez dwa dni ? Toż tu chyba nic nie ma oprócz drzew . Chwilę pomyślałam i nagle doznałam olśnienia .

– Pójdziemy po prostu do lasu !!! I tym sposobem po raz kolejny dotarłam do wniosku iż najprostsze rozwiazania sa tymi najlepszymi .

I tak też się stało . Dwa dni ciągłych spacerów wsród borów , strumieni , lesnych jezior. Ogromne dawki świeżego powietrza . Dysputy o dupie Maryni i poważne rozmowy o kondycji dzisiejszego świata. A wieczorem wsłuchiwanie się w ciszę tak głuchą , że aż momentami budzacą lęk . I sen spokojny i ciepłe herbatki z termosu na krótkich postojach . Te własnie wspomnienia wróciły ze mną i liczę że zostaną na długo . Największy dar jaki mogłam tam dostać to spokój w duszy . I jeszcze uczucie ogromnej wdzięczności , że mogłam tego doświadczyć .

I cudowne oczekiwanie co dalej. Bo przecież to był dopiero pierwszy etap eskapady ….

CDN

video
play-sharp-fill

3 komentarze do “Leśne ostępy”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *