Od niepamiętnych czasów fascynowały mnie historie dotyczące kobiet, określanych jako czarownice bądź wiedźmy. Zasłuchana w baśnie o złej starusze, która miała rzekomo zamieszkiwać strych mojej babci, udałam się w dalekiej przeszłości na poszukiwania. Skrupulatnie sprawdzając każdy, najbardziej zakurzony kąt, rzeczonej Baby Jagi nie znalazłam. Kierowana nadzieją, wsadziłam nawet głowę do komina, którego drzwiczki znajdowały się na tym strychu. W swoich działaniach nie wzięłam pod uwagę, iż babcia łobzuje w piecu aż miło. 🙁 Dowcipom na temat mojej czarnej twarzy nie było końca…
W momencie, kiedy zaczęłam czytać” Inkuba” wszystkie te wspomnienia pojawiły się na nowo. Autor powalił mnie tą powieścią na kolana, nie tylko ze względu na emocje wynikające z reminiscencji, lecz głównie dlatego, że musiałam zweryfikować swoją opinię dotyczącą pierwszeństwa Stephena Kinga, jako króla literatury grozy. Palmę zwycięstwa zostawiam na razie przy Amerykaninie, ale myślę, że Urbanowicz już dziś zasługuje na miano księcia w tworzeniu tego gatunku. Głównie dlatego, iż swoją prozą jest w stanie oczarować każdego czytelnika, nawet tego, co to tylko lubi lekko i przyjemnie …;)
Fabuła tej historii toczy się na Suwalszczyźnie, w wiosce gdzie diabeł mówi dobranoc. Dosłownie i w przenośni. Oparta na dwóch płaszczyznach czasowych opowiada o losach zamieszkałych tam ludzi, którzy doświadczają skutków sąsiadowania z najprawdziwszą czarownicą. I nie brodawka czy zatrute jabłuszko to jej charakterystyczne atuty, lecz demon na usługach, wysysający witalność i chęć do życia. Ta pradawna siła przykuła mnie do fotela na 3 dni i nawet teraz, po zamknięciu książki, nie daje o sobie zapomnieć.
Mimo że wątki osadzone są w szarościach PRL-u, na przemian z dzisiejszą prowincją to nudy nie zaznacie. Mnogość wydarzeń następujących w obydwu epokach pędzi ku sobie, aby w kulminacyjnym momencie się spotkać i próbować wyjaśnić czytelnikowi intencje bohaterów. Również wykreowanie postaci zasłużyło na mój szacunek. Ich złożoność i różnorodność wzbudza zarówno sympatię, jak i niechęć do słabości .
Klimat tej powieści nie polega na drastycznych obrazach. Raczej na budowanych emocjach niepewności, potem lęku, który wreszcie przechodzi w najczystszy strach. Bo ze strony na stronę wydaje się, że ratunku na taki kaliber zła, bohaterowie nie odnajdą.
Podsumowując, historia ta to majstersztyk w gatunku horrorów, thrillerów i kryminałów. Odbiorca lubujący się w romansowych wątkach też znajdzie coś dla siebie. Fani baśni, podań i wierzeń nie będą rozczarowani. A i ci, którzy cenią sobie refleksję nad kondycją moralną człowieka dwudziestego wieku, mogą przyjemnie spędzić czas. Polecam !!!