Katarzyna Wiśniewska, „Tłuczki”

„Tłuczki” to po prostu świetna proza! Debiut Katarzyny Wiśniewskiej przykuł moją uwagę w 100%. Opowieść o rodzinie gdzie patologiczny koszmar nie do końca dzieje się na oczach czytelnika. Mam wrażenie,że autorka starała się zaufać inteligencji swoich czytelników i wiele ze zdarzeń pozostawiła w domyśle. Niech wyobrażenia każdego z nas dokończą wysnute wątki.Jestem za ten zabieg wdzięczna,gdyż widzę tu rodzaj szacunku i ukłon w kierunku odbiorcy.
Tekst książki jest jakby poszatkowany i złożony powtórnie w całość bez żadnej chronologi. Może to budzić frustrację i momentami zagubienie. Ale w tej powieści nie ważna jest ciągłość wydarzeń. To obraz toksycznych więzi, piekła kobiet, hipokryzji i szeregu innych wynaturzeń skrzętnie zamiatanych pod dywan. Dramatu, który dzieje się od lat nie jest w stanie powstrzymać nic i nikt. Metodą kalki schematy działań powielają się, prowadząc do kolejnych zaburzeń. I w zasadzie od początku lektury towarzyszyło mi przeświadczenie, że uzdrowienia nie będzie. I nie było …

Tytuł ten stanie na półce zwanej przeze mnie „skarboteką”.Tam gdzie zajmują miejsce najlepsze perełki. Liczę, że jeszcze sponiewiera i oblepi brudem, któregoś z moich znajomych. Tak się chyba właśnie rodzą perwersje literackie 😉 Polecam !!!

Powtórnie narodzony

Książki od zawsze towarzyszyły mi w życiu. Były takie, których słowa brzmiały tylko chwilę i takie które dzięki wywołanym emocjom zostawały na dłużej. Te drugie rozsiadały się wygodnie gdzieś w mojej głowie i przerzucały się na wzajem migawkami obrazów , bądź atakowały cytatem w niespodziewanych momentach dnia a czasem i nocy.
„Powtórnie narodzony” to książka z rodzaju tych o których mawiam, że wniosły mi coś do serca. Ta wniosła ból i cierpienie. Ból kobiet tęskniących za macierzyństwem i ich cierpienie z powodu braku możliwości zrealizowania swojego pragnienia. Poprzez karty tej powieści mogłam nieco bliżej przyjrzeć się dramatycznej walce jaką często toczą i pochylić się ze współczuciem nad dramatem do tej pory przeze mnie nie rozumianym.

Wniosła strach i przerażenie, bo wychodziłam wraz z kobietami oblężonego Sarajewa na ulice uzbrojona w te właśnie uczucia. Z niedowierzaniem śledziłam upadek człowieczeństwa w kraju ogarniętym wojną. I jednocześnie z nadzieją czekałam na jakieś przebudzenie jasnej strony mocy.

Okrutny obraz wojennej pożogi, oglądany oczami bohaterów powieści wrył się w pamięć. I nadał nowego znaczenia wyrażeniom takim jak poczucie bezpieczeństwa, wdzięczność i nadzieja na jutro. Po przeczytaniu tej książki inny wymiar mają również słowa takie jak godność i odwaga. Spacerują gdzieś w zakamarkach duszy pod rękę, elegancko ubrane i umalowane, w wyjściowych płaszczach pod snajperskim obstrzałem. Godnie wyprostowane, odważne sarajewskie kobiety wychodzą z domów aby zaznaczyć że jeszcze nie zostały zaszczute. Prosty ale jakże heroiczny gest w mieście gdzie stanowi się żywy cel.

A na tle tych tragicznych wydarzeń autorka maluje sugestywnie ogromną miłość. Miłość momentami trudną bo pełną wątpliwości. Miłość której wierzę bo prawdziwie przechodzi wzloty i upadki.

W dzisiejszym świecie gdzie parafrazując słowa pewnej piosenki ” pisać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej” powieść ta, to dla mnie prawdziwa uczta czytelnicza. Piękna w swojej prostocie i jednoczesnie przepleciona poetyckim urokiem. Polecam zatem z czystym sumieniem ciekawa czy i w Tobie, czytelniku coś obudzi .

Serce to samotny myśliwy

Czasem przychodzą takie dni , kiedy czytana książka budzi uczucia , z którymi spotykam się rzadko . ” Serce …” Carson Mcculles wywołało falę smutku i żalu , który widocznie od jakiegoś czasu tkwił w ciemnym zakamarku duszy. Fabuła powieści , rzekłabym banalna. Fabryczne miasteczko , gdzieś na południu Stanów. Bohaterowie zwyczajni , z problemami, rozterkami i refleksjami ( bądz ich brakiem ) typowymi dla społeczeństwa Ameryki lat trzydziestych. Nastolatka-melomanka z wielkimi marzeniami , alkoholik -wywrotowiec z pragnieniem dokonania zmian , czarnoskóry doktor – uczony poszukujacy prawdy dla swoich braci i restaurator- filozof , który z nudów studiuje profile psychologiczne swoich gości . A punktem centralnym jest głuchoniemy John Singer. Człowiek , który z racji swojego kalectwa nie wiele mówi , za to z uwagą słucha . A cała czwórka , wykorzystuje go niczym worek na śmieci , wylewając potoki słów , nie dając kompletnie niczego w zamian . I to właśnie mnie tak zasmuciło . Zaślepieni własnym ego , nie czytają sygnałow , iż ten życzliwy człowiek przechodzi własny dramat. I jeszcze ta wszechobecna samotność , każdego z bohaterów. Wylewała się , niczym mgła z kazdej strony książki i otulała takim szalem smutku.

Do myślenia dał mi , również ten cytat:

” z tych wielkich ideałów pająki przędą swe najobrzydliwsze sieci”

Słowa , które mają wartość ponadczasową . Bo sama , nie raz uwierzyłam że pewnym ludziom i działaniom przyświeca światły cel . I zawiodłam się srodze.

Ale z pełną odpowiedzialnością polecać będę ” Serce …” bo czasem trzeba wyciągnać to ziarnko goryczy , które gdzieś tam tkwi w środku. Czasem warto je nawet rozgryźć i przełknać. Aby już nie truło , zarówno mnie jak i moich najbliższych. I czuję , że ta konkretnie lektura pomogła mi przeżyć , coś co zalegało na dnie duszy . I pomogła zaakceptować prawdę o tym , ze ludzie czasami zawodzą . Ale nie warto z tego powodu uciekać . Bo parafrazując pewnego artystę : ” samotność to gorsza trwoga „