Niebieska koszula

W weekendy dom moich teściów przechodził istny przemarsz wojsk . Już w piątek zaczynały się przygotowania. Gołąbki, bigos , jakieś kiełbasy i wędliny walczyły o miejsce w lodówce.

Kiedy po raz pierwszy natknęłam się na taką górę jedzenia w kuchni , poczęłam analizować w głowie całe kalendarium rocznic , urodzin i imienin poszczególnych mieszkańców tego domostwa.
No kurde , nic nie pasowało . Nic się nie kojarzyło . Pomknęłam zatem się doinformować .

– Tato , a na co nam tyle jedzenia ? Toż nas jest tylko siedmioro nie licząc Adzinka i Lindy , zagadnęłam teścia.

Nestor rodu popatrzył na mnie z politowaniem i wygrzmiał oczywistość oczywistą .

– A jak ktoś przyjdzie ? To co ? Wstyd będzie.

– A zapowiadał się ktoś ? Drążyłam temat .

I znów ten wzrok człowieka , który zdaje sobie sprawę iż ma do czynienia z osobą nie do końca ogarniętą .

– Zawsze zachodzą ! i ostentacyjnie przełączył kanał z kończacych się ” Wiadomości ” na ” Fakty ” w TVN dając jasny sygnał , że audiencja skończona .

To były prorocze słowa. Na drugi dzień , już we wczesnych godzinach popołudniowych goście napierali na drzwi.
Najpierw babcia z dziadkiem wsparci o siebie nawzajem . Potem brat tescia z małżonką poprztykani chyba . Następnie ciocia Jadwiga z nienaganną , srebrzystą fryzurą . A na koniec dwie ciotki ze strony tesciowej co to przypadkiem , na spacerze w okolicy były , więc zaszły.
Gwarno się zrobiło przy rozkładanym stole. Potrawy wjeżdzały , herbatki i kawy się niosły a ciasto się kroiło.
W pewnym momencie do pokoju wkroczyła niebiesko odziana postać . Adzinek to był we własnej , niewielkiej osobie, ubrany w babciną , niebieską koszulę nocną .

– Proszę się uciszyć ! Będzie msza. Ogłosił zebranym .

– Ale sobota dziś jest , niesmiało zaoponował brat teścia .

– A to co , że sobota ? W sobotę Bóg nie czynny ? na wsparcie wnukowi ruszyła tesciowa . I po takiej argumentacji nikt już nie zgłaszał obiekcji na nadchodzące wydarzenie.

– Proszę się przeżegnać i przekazać sobie znak pokoju , zakomenderował Adzinek .

Goście zgodnie pokiwali do siebie głowami .

– Nie tak ! Rękami trzeba , nie brodami – poprawił ich pretendent do roli księdza .

Seria uścisków dłoni poszła w ruch . Syn mój z uwagą śledził poprawność wykonywanego zadania . W końcu , usatysfakcjonowany zapowiedział , iż teraz będzie zbierał na tacę.

– Linda , talerzyk proszę !

Na ten znak do akcji wkroczyła trzyletnia dziewuszka , przecudnej urody , kuzynka Adzinka.

Z dumnie podniesionym czołem , bez grama skrępowania rozpoczęła zbiórkę drobniaków .
Goście nieco skonsternowani sięgali do kieszonek , portfelików i torebek . Moniaki brzękały o talerzyk , płynąc szerokim strumieniem . Kiedy już każdy uiścił co powinien , Adzinek zarządził odwrót tymi słowami .

– Zostańcie z Bogiem . Amen .

I dwuosobowy pochodzik wymaszerował z pokoju.

Przez chwilę tkwiłam w stuporze zażenowania całą sytuacją . Ale nikt nie krytykował , nie komentował ani się nie dziwił temu co tu się wydarzyło. Widocznie dzieci w tym gnieździe rodzinnym miały niepisane prawo bawić się w to co chcą i tyle w temacie.
Dyskretnie zatem wymknęłam się aby nieco wyciszyć emocje. Po drodze do zacisznego kąta natknęłam się na dwójkę sprawców zamieszania , którzy właśnie dzielili się kasą .
Tak to przynajmniej wyglądało na pierwszy rzut oka. Bo na drugi , to sytuacja jawiła się zgoła inaczej .
Dzielenie polegało na tym , że na kupkę przy Adzinku wędrowały monety . A przy Lndeczce rosła góra …..chipsów , które latorośl moja niepostrzeżenie zwędziła ze stołu biesiadnego .