Imprezy przedszkolne zawsze budziły u mnie pewien rodzaj ekscytacji . Zarówno te moje , zapamiętane z wczesnych lat dziecięcych , jak i te Adzinkowe , gdzie pojawiałam się w charakterze widowni .
To w przedszkolu zagrałam rolę życia. Wystrojona w przerobioną na moją miarę , matczyną suknię ślubną oraz w złote , o wiele za duże szpilki miałam okazję wystąpić jako Kopciuszek . W tę postać wcieliłam się całym sercem i duszą . Już do końca edukacji w tej placówce cielęcym wzrokiem wodziłam za swoim księciem , szczerbatym Pawłem z mizerną grzywką , planując rychły ślub. Druga impreza , która zapadła mi głęboko w pamięci upamiętnić miała , niezwykle popularny w tamtych czasach ” Dzień Kobiet ” . Wprawdzie fotka dowodowa , przedstawia mnie jako postać drugoplanową , a w zasadzie drugorzędową , gdzie widać tylko obciętą na ” garnek ” głowinę ale przecież nie zawsze udaje się zagrać pierwsze skrzypce . Tym razem rola życia przypadła niejakiemu Grześkowi . Grzesio prezentuje się nam na zdjęciu jako ” 8 marzec „. Przepasany stosowną szarfą z informacją kogo gra wypada dumnie na tle reszty statystów dłubiących w nosie , grzebiących sobie pod spódnicą bądź też tych , którzy zwyczajnie zasłaniają sobie twarz ze wstydu , lejac przy tym łzy. Określenie ” Rola życia ” nie jest w tym przypadku nadintepretacją . Po latach , kiedy spotkaliśmy się w wirualnym świecie odbył się taki oto dialog .
-A co u Grześka , wiecie może ?
– U jakiego Grześka ?
– No u Grześka , Ósmego Marca ….
– Aaaaaaa , chyba dobrze . Dawnośmy się nie widzieli odkąd się wyprowadził .
Kilkadziesiąt lat mija , a widzisz dalej człowieczka z taśmą na piersi z jebutnym napisem ” 8 MARZEC ” .
I Adzinkowi udało się zagrać rolę pamiętną , choć w scenariuszu jej nie było . Tym razem motywem przewodnim był Dzień Matki . Z wielkimi emocjami biegłam obejrzeć program artystyczny , który wraz z innymi przedszkolakami przygotował mój syn . Przybieżałam oczywiście dużo przed czasem , aby siary spóźnieniem nie narobić . Dzięki tej zapobiegliwości , zajęłam najlepsze miejsce w pierwszym rzędzie , po środku . Cierpliwie , z kolanami pod brodą ( ławeczki dla widowni zapożyczono z szatni od grupy ” Krasnali ” ) oddałam się oczekiwaniu. Wreszcie jest ! Kurtyna zaczyna się rozsuwać . Widać już pianino i siedzącą przy nim Panią Gosię . Dalej z papierowymi kwiatami z bibuły jawią się kolejno postaci tej sztuki . Skupieni na dłubaniu w nosie , grzebaniu pod spódnicami i wycieraniu gili prezentują się zjawiskowo . Jest i Adzinek ….w drugim rzędzie. Widzę , że już mnie zauważył . Uśmiechnął się szeroko i …..przepycha się do przodu. Kiedy uznał iż zbliżył się na wystarczającą odległość i że na pewno go usłyszę rzekł :
-Mamo !!! A Grześka dzisiaj bolał brzuch !
Lekko się zaczerwieniłam , kiedy wszyskie rodzicielskie oczy wzieły mnie na celownik . Kiwnełam głową na znak że przyjełam do wiadomości tę informację , która nie mogła dłużej czekać i machnęłam ręką nadając osobistym morsem ” cofnij się !!!”
-Mamo !!! Ale tak go bolał że aż się porzygał ….
Po czym spokojnie ( odczytał chyba zakodowaną wiadomość ) wrócił na uprzednio zajmowane miejsce . Pani Gosia z werwą zaintonowała podkład muzyczny pod wielki przebój Majki Jeżowskiej ” A ja wolę moją mamę ” i spektakl ruszył zgodnie ze scenariuszem .
A ja do dziś uważam , że ” historia Grześkiem się toczy ”